Wednesday, August 12, 2009

Być może Delta ugości dabanese

Zauważyłem obecność lingwistyki na łamach Delty, więc zapytałem o dabanese. Redaktor MD odpowiedziała, że być może Delta ugości także dabanese, zwłaszcza, gdybym dał zadania. Zadania?! Nie wpadło mi to wcześniej do głowy, bo dabanese ma być prosty, a zadania powinny być nieco trudne. Ale jest to przednia idea - tak, zadania! Podam więc definicję wąskiego syntaksu dabanese (pełny dabanese używa szerokiego syntaksu, który dopuszcza większy zbiór wyrażeń), po czym sformułuję problem nie tyle lingwistyczny, co algorytmiczny.

"Prawdziwy" dabanese używa dabagramów (dabanesowych ideogramów). Z braku odpowiedniej komputerowej grafiki będziemy jednak używać niby-dabagramów, takich ja na przykład

zdr

czyli dowolnych ascii słów (czyli napisów bez żadnych wewnętrznych odstępów), nie zawierających żadnego z sześciu znaków nawiasów { } ( ) [ ]. Pełny dabanese używa wyrażeń. Natomiast wąski dabanese tylko wąsko zdefiniowanych wyrażeń, czyli używa frazy, a pomocniczo także przyciski.

Poniżej teoretycznie mówi się o dabagramach, mimo, że w tekście będą dla ilustracji używał niby-dabagramów. Dlatego nie będę musiał dla ścisłości mówić o odstępach, bo w przypadku grafiki dabagramy są (parami rozłączne oraz) jasno oddzielone zarówno pomiędzy sobą jak i od wszelkich nawiasów. Zatem teoretycznie formalne pojęcie odstępu w dabanese jest zbędne.

Syntaks wąski określony jest poprzez następujące postulaty:
  1. dabagram jest frazą;
  2. jeżeli F jest frazą, to [F] jest przyciskiem;
  3. ciąg fraz i przycisków, upchany pomiędzy klamry { }, jest frazą nieuporządkowaną, jeżeli ciąg ma co najmniej dwa wyrazy, ale nie więcej niż jeden przycisk;
  4. ciąg fraz i przycisków, upchany pomiędzy nawiasy ( ), jest frazą uporządkowaną, jeżeli ciąg ma co najmniej dwa wyrazy, ale nie więcej niż jeden przycisk;
  5. wszystkie frazy (nieuporządkowane, uporządkowane, i dabagramy) oraz przyciski otrzymane są poprzez skończone stosowanie powyższych postulatów 1-4.
Elementy ciągu, z którego powstała dana fraza, nazywamy podfrazami tej frazy.
Frazy nieuporządkowane i uporządkowane, które nie zawierają podfrazy, będącej przyciskiem, nazywamy listami (odpowiednio nieuporządkowanymi lub uporządkowanymi, lub są dabagramem). Widzimy, że dabagramy są listami - będziemy mówić, że długości 1. Ogólnie długość listy jest liczbą jej podfraz.

Frazy nieuporządkowane, różniące się jedynie kolejnością podfraz uważamy w dabanese za identyczne.

Niech * oznacza pewien dabagram. Rozpatrzmy wszystkie frazy w których jedynym dabagramem jest *, przy czym występuje on tylko raz. Jest ich tylko jedna, mianowicie *. Ciekawiej jest gdy dopuścimy jedno lub dwa wystąpienia * we frazie - oto one, pełna lista:

  1. *
  2. {* *} oraz (* *)
  3. {* [*]} oraz ([*] *) oraz (* [*])
- to wszystko, czyli razem 6. Ogólnie, niech F(k n) oznacza liczbę wszystkich fraz, w których występują dabagramy wyłącznie z ustalonego, zadanego zbioru k dabagramów, przy czym we frazie dabagramy razem występują co najwyżej n razy. W szczególności F(1 1) = 1 oraz F(1 2) = 6.

PROBLEM Oblicz F(k n) dla dowolnych k n.

Oczywiście:

TWIERDZENIE 1
F(k 1) = k

dla dowolnego k = 1 2 ...

Policzmy teraz F(2 2). Niech * $ oznaczają dwa różne dabagramy. Wtedy istnieje dokładnie 6 różnych fraz dla każdego z dabagramów * $ - w sumie 12 (w których występuje tylko jeden dabagram co najwyżej 2 razy) - oraz następujące, w których każdy z dabagramów * $ wystepuje raz:

  1. {* $} oraz (* $) oraz ($ *) - listy
  2. {[*] $} oraz {* [$]} - nieuporządkowane frazy z akcentem
  3. ([*] $) oraz ($ [*]) oraz (* [$]) oraz ([$] *) - uporządkowane listy z akcentem
Jest ich, jak widzimy, 9. Zatem łącznie z monodabagramowymi otrzymujemy 12+9 = 21:

F(2 2) = 21

Jest to podstawą do policzenia F(k 2) dla dowolnego naturalnego k = 1 2 ...


TWIERDZENIE 2
F(k 2) = 6⋄k + 9⋄(k ## 2)

dla dowolnego k = 1 2 ...


gdzie (k ## 2) := k⋄(k-1) / 2.

Więcej (choć wciąż relatywnie niewiele) można przeczytać o dabanese na przykład tutaj:


gdzie (w obu miejscach) między innymi opisany jest syntaks ogólny oraz podane są pierwsze (dosyć) oficjalne dabagramy (a raczej niby-dabagramy).

Wednesday, July 15, 2009

Dowód Twierdzenia Mantela (Delta 5 (422) 2009, str 4-5)

Pisałem w Ekstremalne grafy Turana o artykule Pawła Naroskiego w Delcie 5 (422) 2009, str. 4-5, którego to artykułu centralnym punktem było twierdzenie Mantela (1906 lub 1907 rok):

TWIERDZENIE (Mantel)
Maksymalna liczba krawędzi grafu beztrójkątowego o n wierzchołkach wynosi
floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2)

Podane maksimum uzyskuje graf n-wierzchołkowy, w którym wierzchołki są rozbite na zbiory rozłączne A B, takie że |A| = floor(n/2), |B| = ceiling(n/2) oraz krawędziami są wszystkie pary
{a b}, gdzie a ∈ A oraz b ∈ B,

i tylko takie pary.

Niech (V E) będzie dowolnym grafem beztrójkątowym, o |V| = n wierzchołkach. Pozostało dowieść o zbiorze krawędzi E, że |E| ≤ floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2). W artykule Naroskiego użyta była indikcja po n, w ktorej od n-1 przechodziło się do n. Natomiast natura funkcji floor oraz ceiling podpowiada przejście od n-2 do n. Uzyskuje się niewielkie, ale zawsze uproszczenie:

Oczywiście twierdzenie zachodzi dla n = 0 lub 1 wierzchołka. Niech teraz n > 1, oraz załóżmy (indukcja), że twierdzenie zachodzi dla n-2 wierzchołków. Jeżeli |E| = 0 to twierdzenie zachodzi. W przeciwnym wypadku ustalmy dowolną parę wierzchołków a b, połączonych krawędzią. Dowolny inny wierzchołek x połączony jest z co najwyżej z jednym z wierzchołków a b (by nie tworzyć trójkąta), tak że z wierzchołków a b wychodzi do pozostalych co najwyżej n-2 krawędzi, oraz jedna łączy a b, czyli w sumie wychodzi ich n-1. Pozostałe n-2 wierzchołki rozpinają podgraf beztrójkątny, mający wierzchołków co najwyżej
floor((n-2)/2) ⋅ ceiling((n-2)/2) = (floor(n/2) - 1) ⋅ (ceiling(n/2) - 1)

= floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2) - (floor(n/2) + ceiling(n/2)) + 1

= floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2) - n + 1
a cały graf ma ich o co najwyżej n-1 wiecej, czyli co najwyżej floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2). KONIEC DOWODU

UWAGA 0: dowód byłby znacznie krótszy, gdybym zamiast terminu wierzchołek używał węzeł.

UWAGA 1: (poprzednia była li tylko żartem). W literaturze zamiast floor(n/2)ceiling(n/2) występuje floor(n2/4). Oczywiście
floor(n2/4) = floor(n/2)ceiling(n/2)
(wolę swoją wersję, bo pokazuje faktoryzację). Rachunki indukcyjne można było wykonać w formie standardowej z jeszcze większą łatwością :
floor((n-2)2/4) = floor(n2/4 - n + 1)

=
floor(n2/4) - n + 1

Tuesday, July 14, 2009

Milenium z 5 liczbami pierwszymi / Delta 7 (422) 2009, zad. M1246

Zadanie ze strony 10, w Delcie 7 (422) 2009, z działu redagowanego przez Waldemara Pompe:
M 1246. Rozstrzygnąć, czy istnieje 1000 kolejnych liczb naturalnych, wśród których znajduje się dokładnie 5 liczb pierwszych.
Nazwałem kiedyś (w 1975 roku) takie zadania "mood improvers" ("poprawiacze humoru"), gdyż mogą kogoś w pierwszym momencie zintymidować, a po chwili widać proste rozwiązanie. Takie naturalne rozwiązanie podane jest w tymże numerze Delty, na stronie 2 (przekażę je we własnych słowach):

ROZWIĄZANIE: Niech t(n) będzie liczbą liczb pierwszych wśród 1000 kolejnych liczb n ... n+999. Wtedy
  • t(n+1) ≥ t(n) - 1 dla każdego n = 1 2 ...
  • t(1) > 5
  • t(1001! + 2) = 0
Wynika stąd istnienie liczby naturalnej n < 1001! + 2 takiej, że t(n) = 5.
KONIEC ROZWIĄZANIA

Elegancja takiego podejścia polega na tym, że nie jest konstruktywne; dowodzimy dokładnie to, o co nas pytają, i nie więcej - nikt nie żądał podania konkretnego n, ani nawet nie wymagał ostrego oszacowania. Ale teraz, skoro już mamy rozwiązanie, to chciałoby się wiedzieć więcej.

Hugo Steinhaus powiedziałby, że 5 oraz 1000 są zmiennymi. Faktycznie, w nastroju serio zajmujemy się wypadkiem ogólnym. Na razie nie dajmy sobie zepsuć zabawy i postarajmy się uzyskać możliwie ostre oszacowania z góry takiego n, żeby t(n) = 5.

Wybrałem oznaczenie "t", by przypominało nam o roli tysiąca, 1000, w naszych rozważaniach; możnaby powiedzieć, że
t = t1000
Przede wszystkim, dla zaspokojenia potrzeby psychicznej, zastąpię 1001! przez 999!, pokazując, że:
t(999! + 2) = 0
Faktycznie, n | 999! + n dla n=2 ... 999. Ponadto 2 | 999! + 1000 oraz 11 | 999! + 1001 (bo 1001 jest podzielne przez 11; zachodzi też podzielność przez 7). Koniec dowodu

Wyjdźmy poza psychologię. Podobny argument daje
t(997! + 2) = 0

bo 997 jest największą liczbą pierwszą ≤ 1001. Serio, nie potrzebujemy aż silni, wystarczy iloczyn ppr(m) wszystkich liczb pierwszych ≤ m - oczywiscie:
t(ppr(997) + 2) = 0
jako, że ppr(997) = ppr(1001). Wynika stąd, że
t(ppr(997) - 3) ≤ 5
Odnotujmy nasz pierwszy wynik po staremu (bo poza tym, to powyższe sformułowanie jest lepsze):

TWIERDZENIE 0
Istnieje n ≤ ppr(997) - 3 takie, że t(n) = 5.

Zanim pójdziemy dalej, jakiego oszacowania należy się spodziewać? Rozkład liczb pierwszych podpowiada, że rzędu exp(200). Aż po 997 mamy 168 liczb pierwszych, więc Tw. 0 nie jest tragicznie słabe :-)

Ostatnie 6 liczb pierwszych poniżej 1001 to:
967 971 977 983 991 997
Wynika stąd zaostrzenie:

TWIERDZENIE 1
t(ppr(967) - 1001) ≤ 5


Owszem, zamiast do przodu: ppr(967) + 2, ppr(967) + 3, ..., możemy iść do tyłu:
ppr(967) - 2, ppr(967) - 3, ..., ppr(967) - 1001

Tym razem ppr(967) jest iloczynem tylko (:-) 163 najmniejszych liczb pierwszych.

Zachęcam czytelników do poprawy wyniku Twierdzenia 1.

Monday, July 13, 2009

Podzielność współczynników dwumianowych - Delta 7 (422) 2009, str. 1-3

Cel artykułu Adama Wyrzykowskiego, "Podzielność liczb w poziomych rzędach trójkąta Pascala", Delta 7 (422) 2009, str. 1-3, podany jest w samym tytule. Temat jest ciekawy, także podane w nim standardowe wyniki. Powtarzam wciąż "ciekawe", pisząc o materiałach Delty, ale taka jest nauka i matematyka - ciekawa!, a dany temat wystepuje w wielu działach matematyki, łącznie z algebraiczną i różniczkową topologią oraz w mechanice statystycznej.

Zanim skomentuję artykuł Wyrzykowskiego szczegółowiej, chcę wspomnieć o pewnej częstej wśród matematyków trudności, która dotkliwej daje się we znaki młodszym. Nawet sam Dawid Hilbert, jeden z dziesięciu największych i najostrzejszych umysłów wszechczasów, twierdził, że miał trudności z uczeniem się. Właśnie ta trudność, twierdził, zmuszała go do głębszego wnikania w matematykę. Obyśmy wszyscy mieli takie kłopoty!!! Tym niemniej wielu, prawdopodobnie przeważająca większość matematyków ma trudności ze skupieniem się na czytaniu matematyki. Matematycy nastawiają się na aktywne uprawianie swojej dziedziny, więc gdy tylko mogą, to przez czytany tekst ledwo prześlizgują się, a detale próbują dowodzić w głowie, lub nawet na boku, na papierze, samodzielnie - ba, zdolniejsi całkiem często uzyskują przy tym dowody elegantsze niż w czytanym tekście (choć rzadko elegantsze od istniejących w literaturze). Istniały wręcz szkoły matematyczne, których każdy student sam sobie dowodził wszystkich twierdzeń, których się uczył. Profesor Kazimierz Kuratowski, wspaniały nauczyciel i pisarz matematyczny, wyrażał się o takiej metodzie krytycznie, jako o przesadnej. Obowiązuje yin & yang. Profesor Kuratowski uważał, jakże słusznie, że przed nami mistrzowie dokonali pięknych rzeczy w pięknym stylu, więc studenci powinni się od mistrzów uczyć. Należy rozwijać własną zdolność formułowania i tworzenia oryginalnych twierdzeń, dowodów i pojęć, ale arogancją byłoby ignorowanie innych. Siła matematyki polega na budowaniu na osiągnięciach poprzedników. Newton powiedział, że mógł dokonać postępu w fizyce, gdyż stał na ramionach tytanów: Galileusza i Keplera.

W parze z trudnością uczenia się i czytania idzie niechęć do cytowania innych . W przypadku prac naukowych, cytowanie innych autorów jest obowiązkiem etycznym. Należy im oddać honor. W przypadku artykułów popularyzujących naukę, cytowanie jest bodajże jeszcze ważniejsze, bo chodzi przecież nie tylko o etykę, ale i o popularyzację, a więc w szczególności o zapoznanie czytelników z historią nauki, z jej ludzkim aspektem. Artykuły popularnonaukowe powinny w czytelniku rozwinąć szacunek nie tylko dla nauki, ale także dla jej twórców. Ważny jest ludzki aspekt nauki. Chodzi też o szerszą perspektywę wielkiego domu, który przydaje ważności wynikom podanym w artykule, będących na ogół skromnymi cegiełkami.

Jednak młodym często trudno jest cytować. Po prostu mają mniejsze doświadczenie. Sam jestem archeologiczny (kieeeedyś byłem stary, potem starożytny, a dziś i od dawna już archeologiczny), a dalej nie jest mi łatwo zebrać odnośniki na dowolnie zadany temat. Dlatego dwa z moich artykułów w Delcie zaszczycił swoimi notkami historycznymi i o literaturze Profesor Władysław Narkiewicz - dopiero te notki przydały moim artykułom pewnej wagi (o ile).

Notka pod artykułem "Podzielność..." mówi nam, że jest on skrótem pracy nagrodzonej srebrnym medalem w Konkursie Prac z Matematyki, Częstochowa 2008. Gratulacje! Tak więc autor jest uczniem. Wspaniale, że organizuje się takie konkursy - aż się rozmarzyłem: czemu nie za moich prehistorycznych czasów? :-) Na końcu artykułu autor odsyła do artykułu Karoliny Gogolińskiej, Karola Mielewczyka i Elżbiety Węglewskiej:

Seminarium2

w którym podany jest pewien związek trójkąta Pascala z liczbami Fibonacciego. Nawet go już sobie ściągnąłem, i planuję przejrzeć. Skupię się tutaj jednak na samym artykule z Delty, jako że Epsilon jest wierny Delcie. Artykuł pokreśla geometryczne własności trójkąta Pascala mod 2, wspomina podobieństwo do trójkąta Sierpińskiego (bez opisu tego ostatniego) - to jest bardzo atrakcyjne, ale niestety tego wątku artykuł w ogóle nie rozwija (czyżbym dalej nie potrafił czytać? czyżbym przegapił? - przegapienie powinno być w tym przypadku niemożliwe).

Istotną pozycję w artykule zajmuje, wraz ze swoim dowodem,
Twierdzenie 3. Jeżeli p jest liczbą pierwszą, m k ∈ N oraz 0 < m < pm, to ma miejsce podzielność p | (pm ## k).

gdzie (n ## k) oznacza w tym blogu współczynnik dwumianowy Newtona "n nad k". Przy tym Wyrzykowski wprowadza własne oznaczenie S(n p) na podstawowe, standardowe
ordp(n)
gdzie, zgodnie z gaussowskim podstawowym twierdzeniem arytmetyki
n = ∏ po(n)
dla dowolnej dodatniej liczby wymiernej, przy czym iloczyn bierzemy po wszystkich liczbach pierwszych p, oraz o(n) := ordp(n). Innymi słowy, ordp(n) jest jednoznacznym wykładnikiem nad p w twierdzeniu Gaussa. W iloczynie formalnie występuje nieskończenie wiele czynników, ale tylko skończenie wiele różnych od 1.

Dla n := 0 przyjmujemy też ordp(0) := ∞.

Liczbę ordp(n) nazywamy rzędem p liczby n. Szkoda, że w artykule nie wspomniano o podstawowej roli rzędu w teorii liczb, a nawet poza teorią liczb, zwłaszcza w analogicznych wersjach dotyczących na przykład funkcji wymiernych i analitycznych. Matematyka jest przeogromna, ale świadomość analogii czyni ją zwartą, głęboką i piękną. Zauważmy, że rząd ma własności logarytmiczne, a liczby naturalne przy takiej analogii grają rolę liczb rzeczywistych ≥ 1:
  • ordp(1) = 0
  • ordp(m ⋅ n) = ordp(m) + ordp(n)
  • ordp(n) ≥ 0 dla liczb naturalnych n
W każdym razie dowód Twierdzenia 3 można podać w jednym zdaniu:

Dowód 1 (Twierdzenia 3): Ponieważ dla 0 < k < pm mamy ordp(pm/(pm - k)) > 0, to
ordp( (pm ## k)) = ordp(( pm - 1 ## k) ⋅ pm/(pm - k))
≥ ordp(pm/(pm - k)) > 0

Koniec Dowodu 1

Długość dowodu nie jest jedynym kryterium prostoty. Następujący algebraiczny dowód jest wciąż prostszy:

Dowód 2 (Twierdzenia 3): Twierdzenie zachodzi dla m = 1, bo oczywiście
p | (p ## k) gdy 0 < k < p
Zatem:
(1 + x)p = 1 + xp mod p

dla dowolnego całkowitego x. Teraz pokażemy, że
(1 + x)pm = 1 + xpm mod p

dla dowolnej nieujemnej liczby całkowitej m. Dla m := 0 to pomocnicze twierdzenie zachodzi. A dla m > 0 mamy indukcyjnie:
(1 + x)pm = (1 + xpm-1)p = 1 + xpm mod p
co kończy dowod twierdzenia pomocniczego, które pociąga za sobą żądane kongruencje:
(pm ## k) = 0 mod p dla każdego k = 1 ... pm-1

Koniec Dowodu 2

UWAGA: Powyższe twierdzenie pomocnicze było równoważne Twierdzeniu 3, a jego sformułowanie jest bardziej podstawowe i przejrzyste.

Twierdzenie 3 miało służyć w artykule wyprowadzeniu Twierdzenia 1 z artykułu (ale wyprowadzenia tego nie zauważyłem):
Twierdzenie 1. Dla dowolnych m ∈ N oraz k ∈ {0 1 ... 2m-1} zachodzi
(2m-1 ## k) = 1 mod 2.
Dowód, w stylu algebraicznym, miło wynika z twierdzenia pomocniczego, w tym ze wzoru na postęp geometryczny - wszystko zapisujemy mod 2 (wtedy plus i minus są tym samym):
1+x + ... + x2m-1 = (1 + x2m)/(1+x)
= (1+x)2m-1 mod 2

Koniec dowodu

Dla nieparzystych liczb pierwszych p sytuacja jest podobna:
1+x + ... + xpm-1 = (1 - xpm)/(1-x)
= (1-x)pm-1 mod p

czyli
1+x + ... + xpm-1 = (1-x)pm-1 mod p

skąd natychmiast wynika:

Twierdzenie 1': (pm-1 ## k) = (-1)k dla kaźdego k = 0 1 ... pm-1.


Ppowyższy wzór i twierdzenie są ogólne, t.j. zachodzą także dla p=2.

Ekstremalne grafy Turana / Delta 5 (420), str. 4-5

Paweł Naroski w swoim artykule "Pajęcza Rapsodia", Delta 5 (420), str. 4-5, daje czytelnikowi pierwszy smak ekstremalnej teorii grafów, której twórcą był Pál Turán. Można dojść do niej naturalnie, rozpatrując wcześniejszą teorię Ramseya. W teorii Ramseya zadajemy pytania typu: czy dla danego naturalnego n każde pokolorowanie krawędzi pełnego n-wierzchołkowego grafu na czerwono i zielono tworzy 3-wierzchołkową klikę czerwoną lub 4-wierzchołkową klikę zieloną? To pytanie akurat jest proste - odpowiedź brzmi TAK dla każdego n ≥ 9, oraz NIE dla n = 1 ... 8. Mimo odpowiedzi na pytanie typu Ramseya, wciąż może nas ciekawić ile maksimum krawędzi da się pomalować w grafie o n ≥ 9 wierzchołkach, bez stworzenia 3-kliki czerwonej ani 4-kliki zielonej. I to jest właśnie pytanie typu Turána. Najprostsze i mimo wszystko ciekawe pytanie Turána dotyczy nie dwóch (lub więcej) kolorów, lecz jednego (co w przypadku Ramseya prowadzi do trywialności). Właśnie jednokolorowym przypadkiem zajmuje się w swoim artykule Naroski. W przypadku jednokolorowym zamiast o grafie danego koloru mówimy po prostu o grafie. Okazuje się (co wiedziano i przed Turánem), że:
TWIERDZENIE (Mantel, 1906) Graf o n wierzchołkach, niezawierający 3-kliki (trójkąta), może mieć maksimum floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2) krawędzi.

Z obowiązku reporterskiego :-) wspomnę o usterce w dowodzie w "Pajęcza Rapsodia". Cytuję (str. 4, pierwszy paragraf od dołu):
Taki [n-wierzchołkowy] graf musi zawierać węzeł, z którego wychodzi mniej niż n/2 krawędzi. Rzeczywiście! Weźmy dwa połączone krawędzią węzły. [...] z któregoś z nich wychodzi mniej niż n/2 krawędzi
To jednak jest nieprawdą: niech n=4 wierzchołkami będą 0 1 2 3, oraz krawędziami
{0 1}, {1 2}, {2 3}
Za połączone węzły przyjmijmy 1 2. Z każdego z nich wychodzą dokładnie n/2 = 2 krawędzie, wbrew tezie z artykułu.

Artykuł wszystko jedno jest pożyteczny!

A usterkę możemy usunąć nastepująco, przez poprawienie cytowanego argumentu:

Taki [n-wierzchołkowy] graf musi zawierać węzeł, z którego wychodzi nie więcej niż floor(n/2) krawędzi. Rzeczywiście! Weźmy dwa połączone krawędzią węzły. [...] z któregoś z nich wychodzi nie więcej niż floor(n/2) krawędzi
Dalej indukcja biegnie gładko, tyle że wymaga dwóch przypadków:

ZAKOŃCZENIE DOWODU: Pozostałe wierzchołki tworzą graf beztrójkątowy o co najwyżej floor((n-1)/2) ⋅ ceiling((n-1)/2) krawędziach. Więc cały graf ma ich nie wiecej niż
t := floor((n-1)/2) ⋅ ceiling((n-1)/2) + floor(n/2)
Dla n parzystego otrzymujemy:
t = (n/2 - 1) ⋅ n/2 + n/2 = (n/2) ⋅ n/2 = floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2)
Dla n nieparzystego:
t = ((n-1)/2) ⋅ (n-1)/2 + (n-1)/2 = ((n-1)/2) ⋅ (n+1)/2
= floor(n/2) ⋅ ceiling(n/2)
KONIEC DOWODU

Teoria Względności i Biologia też / Delta 5 (420) 2009

Chociaż programowo Delta zajmuje się matematyką-fizyką-astronomią-informatyką, to w numerze 5 (420) 2009 zauważyłem dwa ciekawe artykuły związane z biologią:
  • Magdalena Fikus, "O komórkach macierzystych", strony 8-9
  • Piotr Zalewski, "Przymrozek" (dział "Mała Delta"), strony 10-11
Pierwszy z wymienionych artykułów poświęcony jest genetyce, a drugi ogrodnictwu.

Raczej ogólno-kulturalny niż techniczny jest też artykuł Marcina Domagały, "Grawitacja i geometria - szybki przegląd", str. 1-3. Szkicuje w nim autor Ogólną Teorię Względności Einsteina, a przy okazji, z konieczności, kawał geometrii różniczkowej. Mam nadzieję, że pojawi się w Delcie kiedyś artykuł wprowadzający do Szczególnej Teorii Względności tegoż Alberta Einsteina (a może już się pojawił? może więcej niż jeden?). Szczególna jest znacznie prostsza od Ogólnej, ale i tak daje lepsze przybliżenie świata fizycznego od klasycznej teorii Newtona. Już w ramach Szczególnej można zrozumieć pojęcie czaso-przestrzeni, w której pojęcie czasu nie jest absolutne. Matematycznie, przez czaso-przestrzeń rozumiemy R4 wraz z pseudoeklidesowym iloczynem skalarnym

<x y> := x0 ⋅ y0 - x1 ⋅ y1 - x2 ⋅ y2 - x3 ⋅ y0

dla dowolnych punktów x := (x0 x1 x2 x3) oraz y := (y0 y1 y2 y3) przestrzeni R4. Za fizyczne uważa się tylko te własności czaso-przestrzeni R4, które nie zmieniają się przy (afinicznych) przekształceniach R4 zachowujących pseudoeuklidesowy iloczyn skalarny wektorów. Z tego powodu nie istnieje coś takiego jak oś czasu. Jeżeli ktoś czasem w rozmowie nazywa oś wektorów

(x0 0 0 0)

osią czasową, to istnieje niebezpieczeństwo, że wprowadza swojego rozmówcę w błąd. Rzeczywiście, oś tę można przeprowadzić przekształceniem zachowującym iloczyn skalarny na dowolną prostą

{ t ⋅ a : t ε R }

taką, że norma <a a> jest dodatnia. Zatem wszystkie te linie proste są i nie są osią czasu w tym samym stopniu - fizycznie niczym się pomiędzy sobą nie różnią.

UWAGA: Czyniłem powyżej rozróżnienie pomiędzy wektorami i punktami. Nawet spośród tych, którzy w zasadzie wiedzą o co chodzi, wielu jednak czuje się z tym rozróżnieniem nieco niepewnie, niejasno. Wyjaśnię tę kwestię raz na zawsze :-) w oddzielnym odcinku tego blogu.

Przyplątał się do Delty kundelek Epsilon

W polskim świecie popularyzacji matematyki+fizyki+astronomii+informatyki panuje niepodzielnie czasopismo Delta, wydawane przez Uniwersytet Warszawski przy współpracy czterech towarzystw naukowych, związanych z m+f+a+i. Towarzystwo dla Delty to za mało. Skoro Delta panuje, a każdy pan musi mieć swojego psa, to Delcie przyplątał się właśnie kundelek blog Epsilon.

Na swój roztrzepany sposób, Epsilon skupi się na wszelkich uwagach, głównie matematycznych, na marginesie artykułów, które ukazały się w Delcie. Delta da powód, a czasem może ledwo pretekst, żeby zatrzymać się na moment nad pewnymi matematycznymi tematami i pytaniami. Format blogu, będąc niezobowiązującym, pozwoli na lekkie, ad hoc, wręcz chaotyczne, ale konkretne rozważania.

Skoro to jest blog, to wspomnę w sposób nie historyczno-naukowy lecz głównie osobisty, że założycielem (współzalożycielem?) Delty jest jej obecny redaktor naczelny Marek Kordos, z którym miałem zaszczyt i przyjemność (czytaj: przyjaźniliśmy się) studiować matematykę na UW, byliśmy w jednej grupie na roku oraz w tym samym plutonie na woju studenckim. Postaram się, żeby z czasem pokazały się w Epsilonie obszerniejsze informacje o historii Delty.

Ponadto pochwalę się, że przez kilka ostatnich lat miałem kontakt deltowy z byłym redaktorem Marcinem Hauzerem, a obecnie z redaktorem Marią Donten.

Celem Delty jest popularyzacja nauki, a celem Epsylona - popularyzacja Delty, i wierna asysta.